Wstyd

Odkąd uczestniczyłam w szkoleniu "Trener dziecięcy kompetencji społecznych", zafascynowałam się tematyką inteligencji emocjonalnej. Zaczęłam wchłaniać literaturę, oglądać wykłady. Chcę się tutaj w Czystym Nic dzielić z Wami tym, co przeczytałam dodając swoje doświadczenia i przemyślenia. Polecam wszystkim, którzy odczuwają braki w wyrażaniu swoich emocji o zgłębienie tej wiedzy. Dużo możemy dowiedzieć się o sobie a tym samym pomóc sobie i innym, zwłaszcza naszym dzieciom. Gdy przeczytałam o "wstydzie", zamurowało mnie. Serio. Dlatego też, chciałam się tym podzielić bo uważam, żę to jest bardzo istotne.

Zawstydzanie dzieci jest najbardziej popularną metodą wychowawczą i bardzo skuteczną a nie koniecznie właściwą. Jest to metoda przekazywana nam z pokolenia na pokolenie i traktowana jako norma społeczna. Myślę, że większość rodziców, nauczycieli, środowisk, nie zdaje sobie z tego sprawy.

Dlaczego używamy zawstydzania i kiedy to robimy?

Zawstydzanie jest najczęściej wynikiem rodzicielskiej frustracji, złości, bezradności, daję ono rodzicielską ulgę – gdyż jest skuteczne, w sytuacji dziecięcego płaczu, złości, dziecko zawstydzone przestaje zachowywać się w sposób dla nas niepożądany, przynosi efekt ale tylko na chwilę. Zawstydzamy mówiąc „dlaczego ryczysz”, „mazgaju jeden”, przedrzeźniamy, mówimy „dzidziusiu”... My rodzice wiemy doskonale, gdzie są czułe punkty dzieci, i tam uderzamy aby uzyskać efekt pozornego spokoju.

A co dzieje się wtedy z dziećmi? Co złego w tym, że powiemy sobie „beksa”?

Musimy sobie zdać sprawę z tego, że wstyd jest uczuciem, które nie ma zewnętrznego „ujścia”, tak jak smutek ma płacz, złość krzyk, a wstyd nie ma nic. Dlatego wstyd zakorzenia się w nas i utrwala, przez co zaczyna mieć negatywne skutki w patrzeniu na siebie samych.I tak sobie rośniemy z tym wewnętrznym wstydem.  Tym samym, wstyd jest już zawsze w nas i trwale oddziałuje na nasze poczucie wartości w życiu dorosłym. To jest taki guzik w nas, który powstał jak byliśmy dziećmi a teraz uaktywnia się przy każdej sytuacji podobnej do tej z naszego dzieciństwa. I co wtedy się dzieje? Wycofujemy się, złościmy, odczuwamy ból, uciekamy, bo wróciliśmy do tego naszego zawstydzonego dziecka. My zawstydzone dorosłe dzieci kompletnie nie zdajemy sobie z tego sprawy dlaczego tak się zachowujemy i skąd w nas ta niska samoocena...
Pisałam o rodzicach. Ale środowisko nauczycieli, rodzin, sąsiadów robi dokładnie to samo. Nauczyciele notorycznie zawstydzają dzieci punktując je „Ty Jasiu jesteś...”, „ Zosiu chodź tu do mnie Ty maluszku”, rodzina „co się nie odzywasz, nie umiesz mówić”, „a ile to dwa razy dwa? Nic Ci do tej głowy nie wchodzi”, "ale Ty mała jesteś, coś kiepsko jesz chyba". Robimy to w większych skupiskach ludzi, publicznie. I ten mały człowiek chłonie te sytuacje. A później dziwimy się dlaczego w życiu dorosłym jesteśmy „nieśmiali”i nie umiemy się zachować, bronić, walczyć o swoje prawa do szacunku itd.

Co możemy zrobić by przestać zawstydzać?

Pamiętajmy, że dziecko wcale nie chce nas zdenerwować, ono zawsze próbuje się z nami skomunikować. Czasami jest to nieudolne, denerwujące nas, ale jeśli przed wybuchem naszej złości, chęci zawstydzenia dziecka zatrzymamy się na sekundę i zdamy sobie sprawę, że ono czegoś od nas potrzebuję, liczy na naszą pomoc, to wzbudzimy w sobie empatię i zareagujemy zupełnie inaczej niż zwykle.
Pamiętajmy, że dziecko ma naturalną potrzebę odkrywania, doświadczania, sprawdzania. Jeśli będziemy respektować dziecięce zachowanie poprzez zrozumienie etapów w ich rozwoju, to dajemy dziecku przestrzeń do budzenia się w nich empatii, troski i poszanowania siebie i innych. Damy im przestrzeń do rozwoju asertywności, pokażemy im, że stawianie granic to nie jest nic złego. Unikniemy nauk asertywności w życiu dorosłym.
Im więcej będziemy zdawać sobie z tego sprawę, tym będzie w nas mniej chęci do zawstydzania dziecka.
Silne emocje takie jak złość, smutek, płacz, są naturalnym regulatorem naszego systemu nerwowego. Nawet jeśli jest to ciężkie do zniesienia musimy pamiętać, że to jest normalna zdrowa reakcja. Jeśli w tym momencie mówimy „przestań płakać, dlaczego znowu płaczesz, nie płacz bez powodu”, to jaki mi sygnał dajemy dziecku? „Nie mogę płakać jak jestem smutny, zły, rodzice złoszczą się jak płaczę, robię coś złego, jestem beznadziejny bo zawsze chce mi się płakać...”
Pamiętajmy również, że dzieci zachowują się o wiele spokojniej gdy dostają wystarczającą ilość naszej uwagi. Gdy zaspokojone są ich potrzeby zabawy, ruchu, śmiechu. Dziecko będzie nas prowokować i zaczepiać w sposób dla nas niepożądany gdy czegoś od nas potrzebuje, jest znudzone, czuje się samotne, a nie dlatego, że jest rozwydrzone, złe, nadpobudliwe...
Zobaczmy w swoim zachowaniu zachowanie naszych rodziców, jeśli przerwiemy ten schemat wychowania przez zawstydzanie przerwiemy pewien wielowiekowy cykl i damy życie nowej kulturze wychowania dzieci, poprzez zrozumienie ich potrzeb.
I ostatni wątek.  Zacznijmy od siebie. Spójrzmy kiedy to my przestajemy panować nad swoimi emocjami. Zacznijmy pracować nad zdrowym ujściem naszych frustracji, tak, aby nie musieć wyżywać się na dzieciach. Mówmy dzieciom o tym co czujemy, pokazujmy im jak my radzimy sobie z różnymi emocjami.  My dorośli mamy ogromne braki w nazywaniu swoich uczuć. Warto się tego uczyć aby pomóc sobie i swoim dzieciom.

Dzieci są tylko dziećmi i to nie jest ich wina, że my jesteśmy źli...

Komentarze

Popularne posty