Intuicja, marzenia, Ja i Wy :) Bardzo długi post

Co robicie w weekend?


Ja jutro pakuję się i w drogę, do Bullerbyn, tym razem na dwa tygodnie.

Co za wariactwo. Ten tydzień spędziłam z dzieciakami w domu. Za równo dom jak i dzieci oraz ja, bardzo tego potrzebowaliśmy. Cieszy mnie widok poszerzającego się grona Czystego. Brakuje mi rozmów z Wami, dialogu, odezwu. Puk puk, do Ciebie piszę, odezwij się do mnie.

Chcę wiedzieć czego potrzebujecie, kim jesteście, co jest dla Was największym wyzwaniem. Co lubicie w mojej zabawnej twórczości. Co Wam to daje, czy w ogóle ma to sens? Oczywiście takie sygnały dostaję, ale teraz rozumiem, dlaczego to jest takie ważne dla osoby piszącej. Jeśli dostaję sygnał, że mój post był dla kogoś ważny to ja dostaję skrzydeł i mam motywację na więcej i więcej, i więcej. Oczywiście czy ktoś chcę czytać czy nie chcę, ja po prostu kocham pisać. Ale...

Chcę Wam dziś napisać trochę o sobie, o Was, nie o dzieciach. O sobie. O tym jak ja się mam i takie tam myśli z teraz.

Dla mnie ten rok jest zdecydowanie rokiem przełomowym. Bardzo dużo się dzieje, bardzo. Nawet więcej niż mogłabym sobie wyobrazić. O niektórych rzeczach nie będę Wam pisać, bo chcę jednak kilka rzeczy zostawić dla siebie :). Poza tym jest tak, że jeśli jesteśmy w środku czegoś co się właśnie wydarza, to nie chwycimy o co chodzi, bo są emocje, bo coś jest nowe. Dopiero po zachodzących wydarzeniach przychodzi czas na refleksję.

Dużo, jak nie wszystkie tematy, którymi dzielę się z Wami są moimi doświadczeniami. Są moimi refleksjami po wydarzeniu, którego doświadczyłam, czy w kontakcie z dzieckiem czy w kontakcie z dorosłym.

Wracając do tego roku, 2018. Przełomowy, po prostu przełomowy. I chcę Wam powiedzieć, że część mnie jest przeszczęśliwa, bo zaufałam swojej intuicji. Chcę też, żebyście pamiętali, że to nie jest łatwe. To jest ogrom strachu, ogrom niewiedzy, krytyki i braku wiary otoczenia. Ta niewiedza i strach jest Chwilami paraliżujące. Bo wyobraź sobie, że zaczynasz robić coś, co jest totalnie od czapy. Coś, czym nigdy się nie interesowałeś ś i sam w to nie wierzysz, ale coś jest ponad tym, że Cię tam pcha. Piszę teraz o Bullerbyyn. Przecież ja nigdy nie chciałam zajmować się dziećmi. Ja myślałam, że dzieci mnie nie lubią a ja ich. Myślałam, że to nudne, prozaiczne, nie modne. Przecież to nie ma nic wspólnego z prestiżem, korpoświatem, karierą. Ja, człowiek, który czuł się w korporacji strasznie. Dusiłam się tam. Nie mogłam znieść tych napompowanych, egocentrycznych robotów (teraz bardzo przejaskrawiam i generalizuję, bo mam mnóstwo wspaniałych znajomych, przyjaciół, których właśnie w korpo poznałam).  Zawsze chciałam robić coś co ma po prostu sens, co jest dawaniem. Ja po prostu czułam, że ja muszę pracować z ludźmi, bo wchodzę w relację z magiczną różdżką i się dzieje. Bo ludzie do mnie lgną a ja do ludzi…Ale nie DZIECI!!!
Druga moja pasja, foto. Ale to oczywiste, że ja robię zdjęcia. To akurat robię, odkąd aparat foto miałam. Uwielbiam robić zdjęcia, łapać chwilę, widzieć więcej i zatrzymywać piękno otaczającego mnie świata. W tym też się rozwijam i też szlifuję.

Ale DZIECI?? Rany Julek. No i słuchajcie, jak byłam na rozmowie kwalifikacyjnej na staż, to pierwszy raz w życiu byłam zupełnie szczera i prawdziwa. Byłam pierwszy raz na rozmowie ubrana w to, w czym chodzę na co dzień, A nie ubrana w uniform. Uniform rozumiem jak koszulę, eleganckie spodnie, eleganckie, niewygodne buty, w których czuję się jak przebieraniec. Nigdy nie potrafiłam się dostosować do żadnych dress codów. Zawsze przeginałam, bo nie rozumiałam. Ja po prostu nie rozumiem, dlaczego poważniej mam traktować ktosia, kto jest w garniturze…Dla mnie mój ubiór jest odzwierciedleniem mnie i jak ktoś mnie chciał przebierać to ja się czułam jakby zabierał mi trochę mnie, już na wstępie. Może to dziecinne, może nie, tak mam i już.
I na tej rozmowie mówiłam bardzo szczerze. Oczywiście ja znałam temat i wiedziałam, gdzie idę i wiedziałam już dużo na tematy rodzicielstwa bliskości itp. To był już mój konik. I był moment, że ja już więcej nie chciałam czytać książek na ten temat. Ja potrzebowałam treningu…No i kiedy padło pytanie co ja tu robię to szczerze powiedziałam – nie wiem. Moja intuicja mnie tu przygnała i ja nie wiem co z tego wyniknie. Interesuję się tym i tym itd. Ale nie zmyślałam, powiedziałam, jak jest. Staż znalazłam dlatego, że byłam na stronie, czytałam o szkole Bullerbyn i zobaczyłam staż.

I jestem po dwóch tygodniach w Bullerbyn. Cała szczęśliwa, jakbym co najmniej była zakochana. Jest to masakrycznie ciężka praca, masakrycznie. Jest wiele momentów, „dość”. Ale jesteś w miejscu, gdzie mam tak duże wsparcie, Ty jesteś wsparciem, rozmawiasz i ten dialog jest dialogiem a nie mówieniem do ściany. Masz kogoś kto Cię słucha i jesteś tym do kogo mówią. I wszystko jest oparte na świadomym kontakcie z drugim człowiekiem. Z empatią, uważnością. I to jest magia. Dla mnie – magia. To, ile ja nauczyłam się o sobie tam, w te dwa tygodnie, to ja bladego pojęcia nie miałam przez te 40 lat, (prawie), które stąpam po tej Ziemi (którą tak niszczymy). To jaki ja „feedback” dostałam i to jak się czułam, bo wykonałam kawał dobrej roboty to WOW!

A teraz dlaczego Wam o tym piszę.

Po pierwsze, bo zrozumiałam, że jeśli robisz coś co jest Twoją pasją, to nie czujesz wysiłku jaki wkładasz w tę pracę. To nawet nie jest praca. To jest bycie właściwym człowiekiem we właściwym miejscu. To jest chęć rozwoju i zero strachu przed tym, że rozwój to jest poznawanie, doświadczanie nowego i popełnianie błędów. I tam jest zero strachu przed krytyką, ocenianiem. Tam jest radość z pogłębiania wiedzy. Dla mnie, to jest efekt WOW! I my często naprawdę nie wiemy co jest tę pasją, bo nie słuchamy życia. Ignorujemy informację skierowane do nas.

Przecież to, że ja się zainteresowałam edukacją, alternatywnymi metodami edukacji (mam dreszcz na słowo szkoła i edukacja), emocjami, inteligencją emocjonalną, kontaktem z dzieckiem, rodzicielstwem bliskości itd. To były MOJE DZIECI. I nie dlatego, że było sielsko anielsko, tylko było hardcorowo. I to co szkoła zrobiła z Matyldą i puszczenie Matyldy jako 6 latkę do pierwszej klasy co z perspektywy czasu było bardzo dużym błędem i jej bolączki w tej szkole i tak naprawdę szukanie rozwiązania przyprowadziły mnie tutaj, gdzie jestem…I piszę Wam o tym teraz. Dzielę się z Wami. Tylko dla mnie to jest teraz o tym, czy ja będę obwiniać, kłócić się i opowiadać o tym, czy ja chcę coś z tym zrobić…Czyli zobaczcie, znowu wzięcie odpowiedzialności za to co się dzieje…

I uwierzcie mi, że mamy w życiu mnóstwo sytuacji, które są tak trudne, ja też mam teraz kilka bardzo trudnych sytuacji. I one się tak będą pojawiać, bo tak jest w życiu i nie ma co mydlić sobie oczu. Jesteśmy stworzeniami tak łatwo łykającymi przyzwyczajenie w życiu, że nam się wydaję, że nigdy nic się nie zmieni, my to na pewno się nie zmieniamy a tak w ogóle to ja zawsze będę mieć to co mam i to generalnie chodzi i o ludzi, i o przedmioty. A prawda jest zupełnie inna. Zupełnie. Prawda jest taka, że życie nie da Ci spocząć na laurach, bo na tych laurach to byś zanudził się. Umysł zawsze będzie szukał zmian, czy tego chcesz czy nie. A te zmiany nie wiążą się z niczym innym a niżeli z Twoim rozwojem!!A jeśli tak bardzo nie lubisz zmian to masz zagwarantowane, że życie dostarczy Ci nieustających zmian…A Ty zamiast zatrzymać się, zastanowić nad sobą, to albo będziesz użalać się nad sobą, albo będziesz obwiniać wszystkich na około. A może będziesz dojrzały zrobisz sobie stop klatkę i trochę zastanowisz się nad tym, co Ci te sytuacje mają powiedzieć o TOBIE! Bo Twoje życie nie jest o kimś, jest o Tobie. Twoje życie jest Twoim życiem i jest Twoją historią. I dojrzałość jest wzięciem odpowiedzialności za siebie. Stawianiem czoła temu co się dzieje. Z całą gamą emocji, ale z emocjami w kontakcie ze sobą. Co ja czuję, kiedy to się dzieję. Z pytaniami, czy ja wiem w ogóle co się dzieje. Co ja czuję, co ja mam sobie z tego wziąć. I czasami nic nie zobaczysz, nic nie weźmiesz…teraz. Weźmiesz dużo, dużo później. Ale weźmiesz. Bo będziesz gotowy na to.

Piszę o tym, że ja zaufałam. Ja 3 lata temu podjęłam decyzję, że koniec, teraz ja biorę swoje życie za rogi. I było bardzo trudno, nadal mam takie wydarzenia w życiu, które na teraz mnie przerastają. No ale one są, dzieją się. I biorę je. I cierpię, i bywam smutna. Ale bywam też radosna i spokojna. I biorę to, bo nawet jeśli tego nie wezmę to i tak to wszystko się wydarzy. Tylko z moim oporem. A opór to wyparcie. A wyparcie do niczego nas nie prowadzi. To jest droga w kierunku depresji, kryzysu i życia na podstawie czyjegoś życia. Ja to nazywam insta życie. Przefiltrowane, przekłamane. Sama używam istagrama, lubię bawić się zdjęciami tam itd. I wiem jak łatwo jest pisać o pozytywnych rzeczach. Ciężko pisać o tych smutnych. Też trzeba się zastanowić po co miałabym
 podzielić się tymi smutnymi rzeczami. Ja uważam, że jak przyjdzie czas i będę już wiedziała o co chodzi w moich gorszych wydarzeniach to o tym napiszę. Bo samo napisanie, no nie wiem, oj nie mam przykładu. Ale mam pewność, że rozumiecie.

Reasumując. Jestem bardzo wdzięczna, że jesteście. Jestem bardzo wdzięczna, że chcecie wiedzieć. Jestem bardzo wdzięczna, że się Wam chcę. Jestem wdzięczna i pełna nadziei, że wspólnie będziemy ładować baterie!

Dziękuję Wam bardzo.

Jesteście wielcy, niesamowici i pamiętajcie o tym, że każdy z Was jest cudowny. Inny, niepowtarzalny, wyjątkowy. Nie dajcie wmówić sobie, że jesteście nikim. Nigdy. Każdy z nas, jak jeden mąż ma potencjały. I, że jeśli ich nie znasz to wiedz, że masz je. Nie wiesz o tym, ale je masz. Nie ma człowieka bez potencjału. Problem tkwi w tym, że mamy skrzywiony obraz i wąskie zapatrywanie się na potencjały. Bo ktoś może być super w sprzątaniu, ktoś może super naprawiać kranu, ktoś może super w plewieniu ogródka, ktoś może super kopiąc doły koparką. To też są potencjały! Tego jest tak wiele, że pewnie nie mam nawet wyobrażenia tego, ile jest możliwości potencjałów mamy. My myślimy w bardzo wąskich kategoriach…Bardzo! Lekarz, prawnik, biznesmen…dochody, zarabiaj…a on koparą  i tak będzie tyle zarabiał ile prawnik, bo będzie robił to z pasji i ludzie będą woleli zapłacić mu więcej bo będą wiedzieli, że ten Jaś robi to najlepiej, najsolidniej…Albo będzie chciał malować w domach, kłaść gładź. To jest sztuka. Serio. Pewnie masz doświadczenia swoje ze „specami”…

Dobra to tyle.

Wnioski już końcowe. Moje doświadczenia tego roku pokazały mi (jest sierpień, boję się co będzie dalej, ale będziecie wiedzieć). Słuchaj siebie. Ty wiesz najlepiej.  Nigdy nie zakładaj, że życie jest przewidywalne i że nic się nie zmienia. „Bo kiedyś byłeś taki, bo zawsze było tak i nie daj się takim gadkom, to jest manipulacja…”, to jest właśnie o tym, jest jak jest i zmieniło się na tak, ważne co z tym robisz. Walczysz albo radzisz sobie ze zmianą.
I jeszcze jedno.  Miej marzenia. Spisuj je sobie. Ja mam tak wiele. Np. kocham muzykę, muzyka jest częścią mnie. I wiem, że ja mam ogromną potrzebę muzykowania a nie umiem grać na żadnym instrumencie, jak śpiewam, to dzieci proszą mnie żebym przestała. Dużo wiem o muzyce i dla mnie muzyka jest nieodłącznym elementem człowieczeństwa. Twórz wizję, zobacz siebie i poczuj, jak to jest, kiedy to marzenie już masz, kiedy się spełniło, poczuj to w ciele. To jest tak cudowne uczucie…I tak naprawdę to jest pierwszy krok do realizacji 😊 Serio….


Proszę, mówcie do mnie!
Piszcie, w prywatnych, publicznie.

Jeśli napotykacie błędy ort. Ja piszę ten tekst w wordzie ale ja mogę robić błędy – wybaczcie mi i bardzo Was za to przepraszam.



Komentarze

Popularne posty